Tlen w puszce na koronawirusa? "To zarabianie na niewiedzy"
W internecie można znaleźć wiele ogłoszeń oferujących tlen w puszce
Produkt wystarczy na 120 "dostaw" tlenu do naszego organizmu. Dużo? Nie. W praktyce to tyle, ile kilkuminutowe podpięcie do tlenu w warunkach szpitalnych.
W innym ogłoszeniu znajdziemy puszkę o pojemności 15 litrów, kosztuje 119 zł. Sprzedawca oferuje dodatkowo maskę do oddychania. Czytamy jeszcze, że inhalator wystarczy na około 100 wdechów. Również i ten produkt cieszy się wielkim zainteresowaniem.
Ofert jest... niezliczenie wiele. Ceny puszkowanych tlenów, które można schować nawet do torebki, zaczynają się od niecałych 30 zł, a kończą na 200-300 zł (w zależności od pojemności produktów).
Pytania o sprzedaż zadaliśmy jednemu z polskich producentów tlenu w aerozolu. - Sprzedaż naszego produktu zwiększyła się piętnastokrotnie od wybuchu pierwszej fali koronawirusa. Trend utrzymuje się cały czas, teraz w trakcie drugiej fali sprzedaż wciąż jest bardzo wysoka - powiedział nam jego przedstawiciel Jacek Stajerski.
Stajerski dodał, że przed wybuchem epidemii tlen inhalacyjny w puszce jego firma sprzedawała głównie na europejskich rynkach. Teraz sytuacja się zmienia i znaczna część sprzedaży odbywa się w Polsce. - Dostępność naszych produktów rozszerzamy też o polskie apteki - powiedział.
Nie udało się nam znaleźć żadnych danych czy artykułów naukowych, które potwierdzałyby lecznicze działanie tlenów opakowanych w puszki. Z wątpliwościami zwróciliśmy się do dr. hab. n. med. Tadeusza Zielonki - pulmonologa.
- Producenci tych produktów robią na nieświadomych klientach niezły biznes. Ludzie kojarzą COVID-19 z powikłaniami wymagającymi stosowania tlenu. To skojarzenie z tlenem wykorzystują właśnie osoby zarabiające na tym pieniądze - podsumował ekspert.
Tlenoterapia jest oczywiście jedną z metod, którą osoby zakażone koronawirusem są leczone. Jednak tlen z puszki nie wpisuje się w ramy leczenia, a właściwie nie ma żadnego zdrowotnego zastosowania.
Jedynym zastosowaniem dla produktu, jakie wskazuje ekspert, jest sytuacja, gdy ktoś przemijająco i krótkotrwale zostaje odcięty od dostawy tlenu. Np. osoba, która próbowała popełnić samobójstwo przez powieszenie się - wtedy faktycznie szybka, krótkotrwała inhalacja tlenem mogłaby jej pomóc.
Jednak w przypadku chorych na COVID-19 sytuacja wyglądał zgoła inaczej. Kiedy koronawirus zaatakuje płuca, potrzebne jest długotrwałe oddychanie zwiększonym stężeniem tlenu, a nawet mechaniczne wspomaganie oddychania respiratorem. - W takiej terapii pacjent przez cały czas dostaje dużą dawkę tlenu. Przyjmuje go mniej tylko wtedy, gdy potrzebuje coś zjeść - wyjaśnia pulmonolog.